1. Porady
  2. Zakaz samochodów spalinowych

Zakaz aut spalinowych nadchodzi wielkimi krokami

Choć jeszcze 10 lat temu wizja ulic pełnych samochodów elektrycznych brzmiała jak scenariusz filmu science fiction, już wkrótce jednak zakaz sprzedaży aut z napędem spalinowym stanie się faktem. Jak będą zmieniały się przepisy i co to oznacza dla obecnych właścicieli pojazdów wyposażonych w tradycyjny napęd?

2030 rok: ograniczenie emisji CO2 o 50–55%

Unia Europejska wyznaczyła sobie ambitny plan zmniejszenia emisji CO2, którego efektem będzie prawdziwy przewrót na rynku samochodowym. Osoby, które śledzą to, jak zmienia się gama aut czołowych producentów pojazdów, wiedzą, że świadkami tej rewolucji jesteśmy od dobrych kilku lat. Dziś nikogo już nie dziwi zelektryfikowana gama pojazdów oferująca elektryczną alternatywę zarówno w segmencie aut miejskich, jak i pakownych SUV-ów. Hybrydy na dobre opanowały rynek, wyprzedzając pod względem liczby zarejestrowanych pojazdów auta z napędem benzynowym.

Niektórzy producenci samochodów – jak Toyota – nad czystszymi źródłami napędu pracowali od lat. Pionierskie samochody hybrydowe naszej marki na ulice wyjechały już przeszło 25 lat temu! Inni musieli skorygować swoje strategie wraz z przyjęciem unijnych planów zakładających zmniejszenie do 2030 roku emisji samochodów osobowych o 55%, a dostawczych – o 50%. Choć rzeczywistość potrafi weryfikować nawet najbardziej przemyślane strategie, dziś jedno jest pewne – po przeszło 120 latach epoka aut spalinowych dobiega końca.

Zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych już od 2035 roku

Celem Unii Europejskiej jest osiągnięcie zerowej emisji nowych samochodów osobowych i dostawczych do 2035 roku. Zgodnie z prawem przyjętym w kwietniu bieżącego roku już za 12 lat w żadnym salonie samochodowym na terenie Europy nie będzie można nabyć pojazdu wyposażonego w silnik benzynowy lub Diesla. Przyjęte przez UE przepisy obejmują również pojazdy hybrydowe oraz hybrydy typu plug-in, które przez większość czasu poruszają się w trybie elektrycznym.

Wielu producentów aut, w tym Toyota, wyraziło swoje zaniepokojenie forsowaniem tak restrykcyjnych przepisów. Zmiany te, ich zdaniem nie korespondują z rzeczywistością rynkową, a całkowite przejście na napęd elektryczny musi zostać poparte stworzeniem odpowiedniej infrastruktury. Według wielu głosów to właśnie pojazdy hybrydowe są idealnym pomostem prowadzącym ze świata spalinowego do w pełni elektrycznego. Ich rosnąca popularność dowodzi, że są w stanie udźwignąć ciężar tej transformacji.

Ostatecznym celem UE jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Jeżeli jednak z czasem się okaże, że założone cele redukcji emisji CO2 nie korespondują z rzeczywistością, istnieje duża szansa, że przepisy te mogą zostać zaktualizowane. Przed nami długa droga, zwłaszcza że obecnie w Unii Europejskiej zarejestrowanych jest niemal 270 milionów samochodów osobowych i dostawczych, z których Jedynie 5% z nich korzysta z paliw alternatywnych.

Czy posiadanie pojazdu spalinowego po 2035 roku dalej będzie legalne?

Tak. Co więcej, także kupno i sprzedaż używanych aut nie będzie objęte zakazem, dlatego fani klasycznych modeli, takich jak Toyota Supra czy Celica, ukrywający swoje pojazdy pod kocami w garażach mogą odetchnąć z ulgą.

Wiele wskazuje jednak na to, że życie z autem spalinowym może zostać mocno utrudnione. Mowa tu o proekologicznych rozwiązaniach, takich jak np. strefy czystego transportu (w Warszawie już od 2024 roku). Z pewnością wzrosną też koszty ubezpieczenia, a także tankowania paliw tradycyjnych.

Jednocześnie stymulowana przepisami dostępność aut z napędem elektrycznym sprawi, że będą one coraz bardziej dostępne. Prognozy wskazują, że również rynek aut wtórnych będzie oferował szeroką gamę pojazdów nieemitujących CO2 w jeszcze bardziej przystępnych cenach.

Co z wodorem i e-paliwami?

Samochody elektryczne zasilane bateriami nie są jedynym dostępnym bezemisyjnym rozwiązaniem, stąd rodzi się pytanie, jaki napęd będzie dominował po 2035 roku? Na rynku obecne mamy również pojazdy elektryczne napędzane wodorem, takie jak Toyota Mirai. Nadzieję na ekologiczną alternatywę daje też dynamicznie rozwijana technologia tworzenia paliw syntetycznych.

Holenderski eurodeputowany Jan Huitema, autor sprawozdania na temat zmiany unijnych norm CO2 dla samochodów osobowych i dostawczych, twierdzi, że Unia stawia jasno na elektryki. Według niego zasięg powyżej 600 kilometrów już wkrótce stanie się standardem. Z kolei rosnąca liczba stacji przystosowanych dla aut elektrycznych oraz napędzanych ogniwami paliwowymi i coraz krótszy czas ich ładowania sprawią, że przesiadka na pojazd elektryczny nie będzie się wiązała ze zmianą przyzwyczajeń. Jego zdaniem ogniwa paliwowe oraz e-paliwa mogą doskonale sprawdzić się w transporcie ciężkim, w statkach, samolotach i pojazdach ciężarowych, czyli wszędzie tam, gdzie priorytetem jest masa, a nie kompaktowe wymiary.

Czy należy się bać zeroemisyjnej rewolucji?

Nadchodzące zmiany są nieuniknione – bezemisyjny transport prędzej czy później stanie się faktem. Życie przeciętnego kierowcy nie zostanie jednak wywrócone do góry nogami równo z dniem 1 stycznia 2035 roku. Osoby, które dziś wybierają sprawdzone rozwiązania, takie jak auta hybrydowe, będą mogły cieszyć się nimi jeszcze przez wiele lat. Nawet samochody tradycyjne nie wyparują z ulic. Wyśrubowane normy i zakazy to zmartwienie raczej producentów, którzy muszą ścigać się z czasem i wprowadzać bardziej ekologiczne rozwiązania do swojej oferty. Odbiorca końcowy może jedynie się z tego cieszyć, bo większa popularność alternatywnych napędów z pewnością sprawi, że staną się one jeszcze bardziej dostępne cenowo.

No i nie zapominajmy o końcowym celu wszystkich tych zmian, czyli czystych i cichych ulicach miast, na których można głęboko odetchnąć. To przyszłość, o którą zdecydowanie warto powalczyć.